szczęście oparte na kruchym patyczku
Są takie miejsca, gdzie przyroda doświadcza wiary w zabobony. Oczywiście, mówimy tradycja, zwyczaj, lokalny wyróżnik. Dziś patrzyliśmy jak patyczki podpierają piaskowce ciosowe Szczelińca Wielkiego. Od XIX wieku patyczki podpierają głazy a ludzie wierzą, że jak tu wrócą będą szczęśliwi. Ilość patyczków pod skałą pokazuje, że wokół wielki deficyt szczęścia. Na szczycie drobne monety na wierzchołkach skałek, monety w fontannach (np. oczko wodne przy kościółku Wang w Karpaczu), zasypane monetami Morskie Oko. Wszystko po to by wierzyć, że się tu wróci i do tego w szczęściu. Do tego nowsza rzecz – kłódki na moście we Wrocławiu i w innych miejscach, znów by szczęście trwało tak długo i nierozerwalnie jak długo kłódki będą wisiały na moście. Czas od czasu wieje wiatr i zdmuchuje patyczki, jakiś wspinacz zbiera monety ze skałek, nurkowie odkurzają dno Morskiego Oka, a zarządzający mostem przecinają kłódki i oddają je na złomowisko. Szczęście jak widać zależy od wielu czynników, często niezależnych od szczęściobiorcy. Po co zatem wystawiać szczęście na próbę żywiołów i ludzi? Przy okazji dopowiem, że o ile patyczki nie śmiecą i jakoś wkomponowują się w krajobraz o tyle monety stają się już problemem – reagują z różnymi związkami rozpuszczonymi w wodzie i uwalniają wiele jonów, które np. dla Morskiego Oka nie są do niczego potrzebne. Pozostaje układnie kamyczków (zabronione np. w Tatrach) lub trzymanie się reguły – ile szczęścia dajemy tyle dostajemy. Bez patyczków, kamyczków i groszówek.