Niepełnosprawność
Przyszedł do mnie, w samo południe! Nie miał oczu, ale wyczuł mnie z ponad 400 m. Wolnym truchtem kluczył w moim kierunku. Niepewny, zatrzymywał, znów szedł wolno, aż w końcu zbliżył się na metr. Bryknął sobie jakby z jakiejś radości i stanął przede mną jak wryty. Ja musiałem wyglądać na jeszcze bardziej zdziwionego. Wąchał, wystawił to swoje „gniazdko do prądu” i kierował ryj w moją stroną, cofał się to znów podchodził. Trzymał dystans 1 metra. Usiadłem na miedzy i zastanawiałem się co robić. Czy można pomóc takiemu niepełnosprawnemu dzikowi? On kręcił się wokół na polu rzepakowym, które pachniało kapuścianym zapachem, mocnym bo po pierwszych przymrozkach niektóre liście zaczęły już gnić. Postaliśmy tak dobre pół godziny, po czym dzik, który w tak piękny dzień nie widział słońca odszedł z chrumkaniem do młodnika świerkowego. Chory, ale szczęśliwy. Gdybym go zabrał do zamkniętego ośrodka, w którym pachniałoby ludźmi, pojazdami to może żyłby dłużej, ale czy miałby z tego radość?
Pamiętacie z Małego Księcia rozmowę z lisem o oswajaniu? Poczytajcie
Niedawno usłyszałam, że niepełnosprawność wcale nią nie jest. Niepełnosprawny jest tylko sprawny inaczej. Widzenie nie oczami a przy użyciu innych zmysłów to dopiero supersprawność!
Tak, to ogromna sprawność i dar. I w dużej mierze moim celem jest dotarcie z przyrodą do tych włanśnie osób, które nie mogą własnych zmysłów uruchomić w przyrodzie. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu wypełnię im jakąś lukę