On
Z próchnowiska podążał dziarskim sześciokrokiem. Nowy, niedawno wyszedł z kolebki poczwarkowej i szedł na spotkanie z nową, niedawno przeobrażoną samicą. I choć robi to głównie nocą, tym razem, niepokojony wcześniej przez dzięcioła zmieniał kryjówkę. Król gnijącego drewna i kompostu na moich oczach wchodził pod wielkie kawałki próchna i unosił je z łatwością. Jeden z najsilniejszych owadów w tej części świata. Rozpierał wręcz szczeliny między twardymi jeszcze fragmentami drewna i niczym nosorożec taranował busz drewnianych zakamarków, wzbudzając malutkie tumany pyłu. Zapadł się na dobre, drewno schowało go do wieczora. Potem hormony zagrają mu marsza i poleci na poszukiwania tej niekoniecznie jedynej. Nosorożec rohatyniec ma swój czas.