O podglądaniu
Kiedy patrzysz na kogoś, a ktoś o tym nie wie, to niekoniecznie może być ci z tym dobrze. Podglądanie to jednak poważna sprawa. Siedząc w ukryciu, chodząc po lesie, spotykam różne sytuacje i wielokrotnie chciałem być widoczny, bo wcale nie byłem pewien, czy chcę patrzeć na to, co widzę. Patrząc na łabędzie, jest jakoś lżej, bo dzikie takie, bo zwierzęta, bo antropocentryzm pozwala nam na więcej, niż często powinniśmy czy możemy. Gdy jednak łabędź spojrzał w pewnym momencie w moją stronę, poczułem doskonale, że on wie, że ja wiem, że on wie, że ja na niego patrzę. I to jest uczciwe w patrzeniu na siebie nawzajem. Nie płoszymy się, ale mamy dystans i jakąś swobodę w podejmowaniu decyzji. Dziś przyglądałem się także, oprócz przyrody, na którą patrzę zawsze, zawodom rowerowym. Kilka tysięcy osób i ja. Czekałem na bliskich mi kolarzy, by zrobić im zdjęcia, ale w tłumie zauważyłem ludzi, których kojarzę, mało znam. I obiektyw leci prosto w ich kierunku, pstrykasz, uśmiechasz się i kasujesz fotografie, bo nie wiadomo, co potem z nimi zrobić. No, nie mam śmiałości do takiej fotografii znienacka. Z przyrodą jakoś łatwiej.