Na granicy – woda – powietrze
Jakiś oliwkowy helikopter przeleciał mi nad głową. Taki czas. Uszy jednak skierowałem na szumiące ostanie fale Wisły. W miejscu gdzie słodka woda miesza się ze słonawą pojawiam się od lat. Uciekałem tu zimą jeszcze w latach 90. Wtedy tylko raz na jakiś czas widywałem pojedyncze foki. Wczoraj akurat przejeżdżałem blisko Ujścia Wisły i znalazłem chwilę czasu na spacer ulubioną drogą. Płynące Wisłą lodówki i ich niezwykły śpiew to pierwszy objaw ujściowej atmosfery. Bobrowe zgryzy, polujące nurogęsi, jakaś ogorzałka, łabędź, gągoły i trochę krzyżówek, to typowy zestaw ostatnich kilometrów naszej wielkiej rzeki na początku marca. Gdzieś tam przed końcem, jeszcze w wiślanej wodzie, pojawiły się trzy foki szare, które swymi długimi kufami wystawały niczym peryskopy. Usiadłem na dryftowym drewnie i przez kilkadziesiąt minut patrzyłem jak polowały na jakieś leszcze. Zostawiłem je. Jeszcze tylko trochę kormoranów, ohary, mewa siodłata i gdzieś tam, za dużymi falami na piaszczystej łasze leżało ich prawie sześćdziesiąt, choć ile tych szarytek bałtyckich (brr – ciągle mnie ta nazwa mrozi) było naprawdę nie wiem. Z odległej fotografii wychodziło mi 56-58, ale całej łachy nie widziałem. Przypomniał mi się od razu nieżyjący już Krzysztof Skóra, któremu te foki zawdzięczają bardzo dużo. Świat jest mały. Z Krzysztofem poznał mnie Przemek Czajkowski, też już nieżyjący, choć żyje on ciągle w naszym Centrum Przyrodniczym, którego jest patronem. Foki połączyły tych dwóch matuzalemów ochrony przyrody. Cieszę się, że znałem obydwu i do dziś mogę się z nimi spotykać na ołtarzyku Ujścia Wisły. To ważne miejsce w moim życiu. Między Tczewem w Bałtykiem dzieją się tylko dobre rzeczy. Żuławy nie wywołują depresji, one nauczyły się z nią żyć.
PS
prof. Krzysztof Skóra – człowiek z Helskiego fokarium, który kochał życie w Bałtyku. Rozwijał program ochrony fok i morświnów. Patrzył dalej niż horyzont naszego morza.
Przemysław Czajkowski – szef GEF SGP UNDP – jednostka ONZ – człowiek, który sprawiedliwie i z wielkim wyczuciem przyznawał granty na ochronę przyrody z myślą o rozwoju i miejsca i organizacji, ale przede wszystkim idei. Przyjaźniliśmy się trochę lat, ale bardzo intensywnie. Był mistrzem nocnych rozmów o życiu przy czerwonym winie. Mawiał – rób swoje – reszta to tylko blichtr.