Dzikość
Ta dzikość patrzy na mnie od lat, ja patrzę na nią i widzę jak jej mniej i mniej. Dzikość, która nas otacza przestaje być dzika. Oswojona staje się zbyt naiwna. Pozbawiona naturalnego strachu przed tym co dzikie, nieokiełznane. To jakby chodzić po podłodze bez podłogi, wtedy widać gdzie jesteśmy, dokąd idziemy. A tu nic. Dzikich dzików jak na lekarstwo, reszta uciekła do miast. Kilka nocy temu widziałem kolejne dwa, które chowały się w stadzie ponad dwudziestu łań i cielaków. Taka wielka locha musi chować się przed całym światem. Tylko w nocy, tylko w czarnym bagnie rezerwatów i ostatnich świątyń przyrody, do których na szczęście ludzie nadal boją się wchodzić. Wielkie, piękne, skryte – bo dzikie.