Drapieżnik na każdą porę
Myszołów wydaje się być wpisany w nasz krajobraz na dobre. Wiosną, latem, jesienią a zwłaszcza zimą one po prostu są! Jadę do pracy są. Jadę autostradą, siedzą na ogrodzeniu. Wchodzę do gęstego lasu jest. Leży przy drodze potrącone zwierzę, a on już czatuje obok. Płazy wędrują na godowiska, on już pilnuje. Kosimy łąki jest myszołów. Pilot szybowca patrzy w niebo, a myszołów pokazuje mu termiczny bąbel w kominie. Na polach, nad rzeką, za domem. Drapieżnik, który jakoś nie specjalizował się w jednym rodzaju pokarmu, dziś korzysta na tym szczególnie. Jest odporny na zanikanie siedlisk. Nie musi udawać gadożera, nie potrzebuje bogatych łąk jak orlik, nie poluje jak rybołów choć w jego gnieździe znajdowałem kiedyś karasie (skąd?). Gatunek słabo wyspecjalizowany to gatunek eurytopowy (te mocno wyspecjalizowane to stenotopowe), na trudne czasy chyba dobry wybór ewolucji. Myszołów właśnie taki jest, choć nazwa sugeruje że tylko myszy, a ja się pytam a myszarki? A norniki? …bierze wszystko…