Uścisk kleszczy!
Kiedy byłem mały przyglądałem się pracom w kuźni. Gorące żelazo z paleniska trafiało na kowadło i młotek nadawał mu kształtów. Cały czas kawał żelaza spoczywał w kleszczach, które mimo uderzeń nie wyślizgiwało się z objęć. Gdy patrzę na grubodzioby to widzę w nich najsilniejsze z kleszczy jakie znam. Z przerażeniem nieco obserwuję czasem, gdy w moim starym sadzie wiśniowym grubodzioby poszukują pestek wiśni. Najpierw obracają je w dziobie, jakby tylko w wiadomy dla siebie sposób szukały achillesowej pięty. Tylko gdzie ta pięta na okrągłej pestce? Może na szwie dwóch połówek nasienia? Po czym dziób zaciska się na zdrewniałej kulce i drewniana otoczka otwiera się niczym drzwi wielkiego sejfu. Jak silne muszą być mięśnie przywodzące żuchwy? Grubodziób to taki trochę bulterier wśród ptaków. Trochę otwieracz do konserw. Taki z niego mocarz głównie zimą, ale w okresie lęgowym jego dziób zamienia się w delikatne szczypce, którymi zbiera owady i karmi nimi pisklęta. Oczywiście z nasion nie rezygnuje i maluchy poznają ich smak z dodatkiem z gąsienic. Obrączkarze ptaków wiedzą co się dzieje z palcem, kiedy grubodziób nie chce tracić czasu na trzymanie go w rękach.