Pozostanę jeszcze we mgle
Grudzień nie szasta słońcem, ale za to rozsiewa mgły, o które latem coraz trudniej. Skoro są, to warto patrzeć przez nie i czasem coś zobaczyć. Zimujące łabędzie krzykliwe suną po rzece i nie bardzo wybierają się na rzepakowe pole. Nawigować trudno. Na szczęście wzdłuż brzegów znaleźć można coś do jedzenia i mgłę można jakoś przeczekać. Dla obserwatorów jawi się obraz trochę przez tiulową firankę. Niby wszystko jest, ale ten woal mgły pozwala uciec ptakom w tajemnicę, może baśń, może w niewiadomy świat, który możemy sobie jedynie wyobrazić. Skoro obraz zanika, to pozostają głosy, które rozbrzmiewają na nadrzecznych błoniach i napełniają dolinę rzeki. Cyraneczki, krzyżówki, krakwy, szum skrzydeł gągołów, chrząknięcia łabędzi niemych, okrzyk bielika i rozchodzące się najgłośniej ze wszystkich głosy łabędzi krzykliwych. Zimowa rzeka jest często głośniejsza od letniej. Zimą ptaki trzymają się samej rzeki.