Szarość – burość – zimność
Posypało nocą, zwiało. Szary ranek o szarej godzinie trzymał jeszcze zwierzęta na polach. Zeszły już dawno dziki, zeszły jelenie, tylko grupki saren kręciły się ciągle na łąkach. W tej plątaninie suchych traw i odrastających jesienią ziołorośli znaleźć można ciągle coś do jedzenia. Ich barwa zlewa się z resztkami martwych roślin, a białe tło śniegu w tych ciemnościach wydobywa bryły ich wysportowanych ciał. Ciągle zwarte, ciągle gotowe do ucieczki. Całe życie naznaczone uciekaniem. I w tym jest ich sposób na życie i przeżycie w tym życiu. Jeśli nie ucieka Ci pokarm, to musisz uciekać Ty. Choć możesz biec, to jednak biegniesz rzadko. Te nie biegły. Uszy wycelowały w moim kierunku. Gotowe na wszystko, ale w bezpiecznej odległości. Zima jest szczególnym czasem, kiedy ich siła i wytrwałość są szczególnie testowane. Jakoś trzeba ten szary okres i zimny przetrwać, kiedy więcej ciemności niż światła.