17:30 w nocy! – A myszołowy grasują…
Ciemno już, wiatr zmienia położenie źdźbeł, a na mokradle trwa kolacja we dwoje. Nie ma tu romantyzmu. Jest tylko napełnianie żołądków tym co pozostało po jakimś nieszczęśniku. Myszołowy jedzą, a mózg zaczyna kombinować. Mój mózg, bo siedzę w ciepłym jak bakteria, jestem najedzony i w zasadzie jak bakteria mógłbym się rozmnażać. Wolę jednak zostać w tym fragmencie mózgu, który analizuje procesy ewolucji, może u mnie to trochę hipokamp. Ewolucja dała szansę dziennym ptakom, których zmysły w szarej godzinie sprawnie działały. Ciemność zmniejsza konkurencję, pozwala unikać natrętów i sięgać po tych, którzy już wiedzą, że życie w dzień pełne jest niebezpieczeństw. Noc po pewnym czasie stała się dla nich równie skomplikowana. Reflektor słońca oświetla oktagon życia, w którym ciągle zjadamy się nawzajem. Tu wszystko widać. Noc daje intymność, również intymność zjadania. Ten poziom jednak wymaga dobrze rozwiniętych pręcików w oczach. Tracisz kolor na rzecz szarych ostrości. Ten przełom dnia i nocy daje szansę tym, którzy jeszcze dzienni i tym, którzy już nocni. Każde kolejne pokolenie, będzie podobne do poprzedniego, ale jakaś cecha może się doskonalić tak bardzo, że to co widzą obecne prapraprapra…wnuki, to ich prapraprapra…dziadkowie nigdy zobaczyć nie mogli. Wzmacnianie małych zmian prowadzi do ogromnych przełomów, które mogą rzutować na losy całych ekosystemów, a nawet ziemi. To niezwykłe, że my też w tym uczestniczymy. Jak mawiał nieżyjący już antropolog prof. Tadeusz Krupiński „z każdym pokoleniem dzieci przerastają wzrostem swoich rodziców”, po czym dodał „średnio oczywiście”. I ta statystyczna uwaga ma znaczenie w dopasowywaniu się do środowiska. Być może te dwa myszołowy to jakieś tylko skrajne elementy w rozkładzie cechy, ale kto wie w jakim kierunku pójdą ich dzieci. Może zostaną sowami…