Niedawno był Dzień pana Jeżego
Jeż to dla mnie największa zagadka ludzkich zakochań w zwierzętach. Nie za duże oczy, ząbki jak szpilki, szpilki zamiast włosów, kolce w miejscu sierści, a w niej sporo pasożytów. Na pierwszy rzut oka ot kolejne cudo ewolucji. Gdy się jednak rozkręci, gdy wyjdzie z najeżonej kuli i zacznie tupać, najtwardsze serca miękną. Bo piękne bywa niedostępne, bywa ukryte i przykryte jak mawiają w Afryce kolczastą zeribą nie do przejścia. Myślę sobie, że robotę robi pyszczek, zdziwione zawsze oczy i kształt ciała zawierający się w półkuli. To wystarczy by napełnić nasze emocje dopaminą i na wieki wieków kupić w człowieku cudowne miejsce w jego przepastnym życiu. Mimo kolców, patrząc na niego, zawsze mam ochotę go przytulić. Taki mały absurdzik emocjonalny. Nie znam nikogo, kto by nie lubił Jeżego. No to sobie dziś świętuję zaległy dzień. Jeżemu życzę dżdżownic, pędraków, chrząszczy i przepastnych gąszczy.