Kiedy poranek przebiera się w słoneczny dzień
Proszę sobie wyobrazić chwilę, kiedy wszystko skąpane jest w nocnej mgle i nagle delikatny wietrzyk zsuwa tiulową woalkę i oczom ukazuje się ściana olsów. Tak, to dokładnie ten moment. Dojrzały już poranek nie może usiedzieć na miejscu i tak bardzo chce być ciepłym przedpołudniem, że gotów jest ściągnąć z siebie intymną mgłę. Wszystko po to by korzystać z promieni słonecznych. Łapać je przed szarościami, które przyjdą na chwilę, na dwie, na tydzień. Lubię moment zmian, kiedy świat zamienia się w drugi, a drugi w zasadzie jest już tym trzecim. Mgielne zjawy przyodziane w delikatne tiule skryły się w mrokach olszyn. Wchłonęły całą wilgoć poranka i jęły czernić się butelkową zielenią. Zielona czerń w przebłyskach wstającego słońca. Czas przeobrażenia, czas dorastania, czas przechodzenia na zimowy czas. Już czas.