Rano
Najpierw jest ciemno. Potem jest jaśniej. Potem jest wielkie „Jejjjjjjuuuu” a potem znów jest dzień jak każdy inny dzień w środku października. Lubię kiedy czarne robi się białe. Rano – jest łącznikiem między nocą a dniem, między tajemnicą, a otwartym światem widocznym z daleka. Warto poczekać całą noc na moment zmiany. Dziś, przynajmniej u mnie słońca rano miało nie być. Było przez chwilę, w jakiejś przerwie w chmurach, które budowały się bardzo szybko i nasuwały się z zachodu. W zabieganiu, w roztargnieniu, w rozlicznych obowiązkach stajesz nagle w świetle snującym się ze szczeliny w szpalerze topól. Wieża kościoła łączy się z tarczą słońca, cień drzew przywraca na chwilę noc, a ciężkie chmury przygniatają horyzont zgromadzoną wodą. Czas zawieszony na chwilę i ulotny. Po kilkudziesięciu sekundach dzień ukradł nocy czas. I już. I tak. I dzień trwał w najlepsze.