Kropelka – małe a cieszy!
Gdy masz cały ocean wody, rzekę, strumień czy źródło wszędzie widzisz wodę ukrytą w tłumie. Myślisz wtedy w milionach metrów sześciennych, hektolitrach, litrach. I nagle widzisz kropelkę zawieszoną na płatkach goździka pysznego i przychodzi ci od razu do głowy – jaka piękna i niezwykła ta woda. Inna niż wszystkie. Nagle ten mililitr ma w sobie więcej niż globalny ocean. Jest na tę chwilę tylko twój. Ulotny, gdyż paruje w oczach. Zanim jednak odleci do atmosfery jako wspomnienie deszczowego poranka zdasz sobie sprawę z radości jaką niespodziewanie dostałeś. Patrzysz i masz, bezinteresowny prezent. To nic, że w głowie pojawia się wzór na potencjał wody i jakieś fantazje o osmozie na granicy liścia i atmosfery. W tej samej głowie zastanawiasz się jaką pracę trzeba wykonać by stworzyć kawałeczek powierzchni i z przerażeniem odnotowujesz, że to kolejny wzór na napięcie powierzchniowe wody. A to tylko kropla. Ot taka od przyrody, od życia. Napięcie? To niech zostanie. Taki mały prezencik na dobry dalszy dzień. Wraca też kilka wykładów z optyki. Widzisz w tej kropelce świat pomniejszony, zagęszczony jak materia w czarnej dziurze i malutki obrazek rzeczywistości, w której akurat jesteś. To nic, że z nieba leje się milion kropli, ta na płatku goździka, na ten moment jest jedyna. Trochę jak róża u Małego Księcia, tyle że z odwrotną perspektywą. A na koniec myślisz sobie, taki stary chłop a zachwyca się kropelką. Co zrobisz? Nic nie zrobisz, bo co zrobisz. Patrzysz i już, bo w październiku za wiele już nie kwitnie.