Miłość nie jedno ma imię
Nie jedną miłość przyroda widziała. Nie jedną miłość przyroda tak skonstruowała by gatunek trwał i trwał, i ewoluował. Ktoś pomyśli, że tylko w nocy, tylko ona i on, tylko tak a nie inaczej. Ślimaki cudownie pokazują, że pomysłów na miłość może być więcej a skuteczność może przerosnąć oczekiwania programów 500+. Śliniki, pomorowy, te bezdomne ślimaki, które nie cieszą się zbyt wielkim uznaniem ogrodników mają własną strategię utrzymywania gatunku na naszej ziemi. Ślimak taki jest zarówno męski jak i żeński. Oznacza to, że jest hermafrodytą i zdarza się, że nie potrzebuje do rozrodu drugiego osobnika. Lepiej jednak mieć partnera gdzieś tam zza drzewa, bo geny od razu nabierają blasku i ich ekspresja może dać nową mikrocechę, która pozwoli na lepsze przystosowanie do siedliska. Mogą zjeść wtedy więcej sałaty, a może zaczną jeść pomidory a nawet chrzan. Oczywiście bawię się teraz cierpliwością miłośników własnych grządek, ale ilu z nas szukałoby po zaoranych polach chleba, gdyby ktoś wystawił nam piękny szwedzki stół z warzywami i owocami. Porachunki ogrodników i malakologów pozostawię na marginesie. Tu zatrzymam się na zapłodnieniu krzyżowym. Można by rzecz, że to wyjątkowo demokratyczne podejście do rozmnażania. Ja daję gamety tobie, a ty dajesz gamety mi. Przy tym wszystkim ślimaki wynicowują wielkie narządy kopulacyjne i trwają długo w obojnaczym uścisku czy nawet tańcu. Wiele z nich składa nawet kilkaset jaj i ginie. Jesień to często ostatnia szansa na rozmnożenie. Stąd można zobaczyć teraz obrazki trochę z filmów SF. Nie ma się co dziwić, warto pamiętać, że to co nas zadziwia, czasem przeraża warto najpierw poznać, oswoić i zrozumieć. Wymyślony w naszej ludzkiej niewiedzy standardzik nie zawsze działa. Nie ma się co obrażać.