Nieosiągalne
Są na świecie takie miejsca, niedostępne zupełnie. Ludziom niedostępne. Drzewo, którego usychający czubek mogą odwiedzić jedynie ważki, bo i ptak wydaje się być za ciężki na taki koniec końców co się do nieba nie zmieścił. Niby dostępne, niby blisko i drzewo nie takie duże. Jednak poza zasięgiem. Szablak przemycił swój kolor, przełom lata i jesieni, z wyraźną rdzą nowej pory roku, ale z poświatą pachnących jeszcze latem truskawek i egzotycznych bugenwilli. Został tam, chłodem jesieni zatrzymany. Łapał każdy promień słońca, fotony liczył na szczecinkach nóg i zbierał tyle ciepła ile się tylko dało. Przed wieczorem zniknął gdzieś zupełnie. Zrobiło się jeszcze chłodniej, zrobiła się noc. Jakiś samolot przeciął niebo mieszcząc się gdzieś w Dużym Wozie. I leciał w kierunku wschodzącej pełni pod szerokimi ramionami Kasjopei. Jesień przyszła. Ciepło odjechało.