Sieć nie bez wyjścia
I taki szablak nalata się, na fruwa, na wywija w powietrzu, by nagle w chłodnej nocy wbić się w rodzącą się mgłę. Unieruchomiony, związany niewidzialną siecią potrzebuje impulsu. Motywacji by wyrwać się z niewidzialnych powiązań. Tam gdzieś za trzcinnikiem czai się ktoś, kto chciałby cię zjeść, wyłączyć guziczek z napisem życie. Choć rozumiem pająka, to tym razem patrzyłem jak promienie słońca, ich dotyk sprawił, że ważka drgnęła. Zacisnąłem kciuki. Każda kolejna chwila była tak niezwykła, jakby ktoś na ciele szablaka malował jakiś obraz. Szablak nie bardzo mógł drżeć, bo zaprosiłby do siebie pająka – o czym nieborak raczej nie wiedział. On delektował się dotykiem niezwykłego ciepła. Magazynował dobroć, która jeszcze jakieś dziewięć minut temu gotowała się w reaktorze Słońca. Zebrał energię i jednym susem oderwał się od tego wszystkiego co trzymało go przed wolnością. Poleciał do słonka, kropelki wilgoci wyparowały, a pająk raczej zaszył się gdzieś w suchym namiocie z liści i po obfitej zapewne kolacji nie mógł iść w mokre od rosy pułapki. Potrzebny jest impuls, jakaś nieprzewidziana wcześniej motywacja by dokonać zmiany. Może ten nasz bohater zdąży jeszcze przekazać geny, choć sezon chyli się już ku jesieni.