Uśmiałem się do rozpuku
Przy okazji rozpucza lepiężnikowca wróciło do mnie słowo „rozpuk”. Dawno już nieużywane w języku potocznym, ale jeszcze dwieście lat temu było ponoć w powszechnym użyciu. Patrząc na rozpucza, naszego największego ryjkowca, znaczenie słowa rozpuk nabiera graficznego zobrazowania. Rozpuk to coś największego, najsilniejszego. Dziś bardziej myślimy o pękaniu. Wtedy o rozpękaniu? Śmiać się do rozpuku, czyli najmocniej jak się da. Ponoć mocniej już się nie da. I jak widać nasz rozpucz jest najmocniejszy i największy wśród naszych ryjkowców. Do tego stopnia, że chodzi a nie lata. Wielki, blisko dwucentymetrowy chrząszcz, który żywi się lepiężnikami. Czy zjada je aż do rozpuku? Tego nie wiem, ale widywałem kiedyś pod Śnieżnikiem pięknie wyżarte wzorki na parasolkach lepiężników i raczej świadczyły te wyżarcia o wielkim apatycie nosacza. Czarne, świecące rzucają się w oczy z daleka. Podczas letnich wędrówek spotkacie je w naszych górach i na lepiężnikach na Pomorzu i Mazurach. Uśmiecham się dodatkowo, bo jego „nos” nawiązuje nieco do nosaczy sundajskich, które jak wiadomo pokazują nasze wady narodowe we wszelkich memach w sieci. Taki rozpucz, nasz rodzimy, równie dobrze mógłby grać uśrednionego Polaka, z którego śmiać by się można do rozpuku.