W gąszczu chaszczy koło Goszcza
Plątanina, labirynt, kolce. To pierwsze wyrazy, które cisną się do głowy gdy wchodzimy do czyżni. Zawsze trzeba szukać wyjścia, obejścia, tunelu. Do tego nieco duszący zapach kwitnących głogów i żółte gęstwiny żarnowców na obrzeżach powodują w odwiedzającym lekką niepewność. Lubię gdy w takiej dżungli są dziki. Nie chcą wyjść na zewnątrz tylko przesuwają się przed obserwatorem udając, że ich nie ma. W tych wyspach przyrody żyje sporo ciekawych ptaków. Śpiewają właśnie jarzębatki i z impetem wylatują nad krzaki, gdy zbliży się inny samiec. Przemykają kapturki. Na skrajach śpiewa cierniówka. No i oczywiście dyżurny gąsiorek, który niczym mały lampionik rozświetla gąszcz czarnego wnętrza tarnin. Wszystko kolczaste i kłujące. Grusze, tarniny, głogi i róże są zbyt smacznymi kąskami dla dużych ssaków by się nie bronić. Kolce jednak nie robią wrażenia na gąsienicach barczatki kataks, które wyszły już z oprzędów i zagryzają młodymi pączkami. Te zadrzewienia i zakrzewienia śródpolne, to malutkie lasy tropikalne pośród monokultur rzepaku, kukurydzy czy zbóż. Każdy krzak zasługuje tu na ochronę, bo w każdym takim kolczastym świecie żyją dziesiątki niezwykłych gatunków. Takich małych lampioników życia, których na dziś przedstawicielem będzie gąsiorek.