Peryskop w górę
Są w lesie takie chwile, że masz wrażenie, że ktoś na Ciebie patrzy. Poza wrażeniem często nic więcej nie pozostaje, bo patrzący był uważny i tkwił w swoim strategicznym bezruchu. Idziemy przez las a ktoś nas nagrywa. Pomijam wszędobylskie fotopułapki. Tu nagrywa nas wzrok rodzica, który bardzo dobrze baczy na otoczenie, by chronić swoje pisklęta. W zatrzcinionym, czyli wcześniej mocno przesuszonym łęgu przystrumykowym pojawiło się sporo wody. Otworzyły się nowe błota do żerowania, to i ptaki się pojawiły. W pewnym momencie poczułem gęsią skórkę na szyi i już wiedziałem, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłem się i nasz wzrok przeciął się w ciemnicy łęgu rozświetlanego przez migoczące w słońcu stare trzciny. Zmierzyliśmy się wzrokiem i każdy z nas poszedł sobie w inną stronę. Tylko kilka pisków rudych piskląt doszło do moich uszu. Odwrót to najlepsze co mogłem zrobić. Ciepłe dni zaoferowały dania z bezkręgowców, to nie ma co przeszkadzać w nabieraniu życiowej tężyzny.