Gambit na szachownicy?
Pierwszy ruch. Jeszcze nie rozkwitła pięknem, które w sobie skrywa, ale nie zawsze trzeba czekać na wszystko. Ukryta czeka na jakiś lepszy, może bardziej ciepły moment tej wiosny. Przygaszona otoczeniem. Zimne powiewy jak obuch trafiają w jej delikatne jeszcze pączki. Skulona, może trochę śpiąca. Nie musi w zasadzie się śpieszyć. Za moment zimowy powiew jeszcze raz owładnie łąkami i w końcu przyjdzie słońce. Wtedy rozwinie swe kostkowate skrzydełka płatków i rozbłyśnie swoim lampionikiem. Rozrzucone po łące parasolki rozświetlą rodzącą się zieleń tej wiosny. Na wszystko musi przyjść czas. Przyroda ciągle uczy mnie cierpliwości i daje czas na ciągłe oczekiwanie. Na rozbłyśnięty lampionik, na kolor, zapach, czasem smak. Wszystko przychodzi z czasem. Szachownica nie musi niczego poświęcać by zakwitła. To my patrzymy na życie jak na rundkę szachową. Co często prowadzi do zapominania o tym co ulotne. Łąka z szachownicą to przyrodnicze cudo. Szachownica kostkowata, ma podobnie jak w szachach ciemne i rzadziej białe kwiaty i jest u nas bardzo rzadka. Naturalne stanowiska są w zasadzie pod Przemyślem, pozostałe, obecnie antropogeniczne są wynikiem działalności ludzkiej. W “Polskiej czerwonej księdze roślin” uznana za gatunek krytycznie zagrożony.