Chwila krzyku i po krzyku
Ich głosy napełniały horyzont, zanim jeszcze było je widać. Fizyk zaobserwowałby efekt Dopplera, muzyk usłyszałby fanfary a ornitolog rozpoznałby gatunek zanim ten zjawiłby się u niego w lornetce. To ta piękna chwila oczekiwania. Trochę niespodzianka. Zdradzona głosem, ale czekamy co to będzie dalej. Ile? Wysoko czy nisko? Czy przylecą koło nas? Czy wylądują obok innych łabędzi na polu. Czy może dołączą do żurawi. Sekundy wydają się wtedy trwać całe minuty. Szybko jednak wszystko się sprawdza. Kilka łabędzi ląduje na polu po kukurydzy obok już tych żerujących. Dźwięk najpierw coraz wyższy po minięciu obserwatora stał się niższy. Fizyka działa bezbłędnie. Mnie urzekło niebo. Delikatny błękit stał się niezwykłym tłem dla białych ciał i żółtych dziobów. Łabędzie krzykliwe sauté i już nie potrzebowałem innych przypraw.