Polowanie
Na zamarzniętym stawie pozostał duży przerębel, w który koncentrowały się gęsi i kaczki. Część z nich pływała w lodowym jeziorku, reszta odpoczywała na lodowych plażach. Czasem doleciały jakieś gęsi z pól, czasem czapla rozdarła się nad tłumem. Zimowa cisza trwała jednak w najlepsze. Słońce czesało już wierzby i trzciny pomarańczowym grzebieniem, kiedy zrobił się nagle ogromny szum. Kolejne stada gęsi i kaczek odrywały się od lodowej oazy i zażynały kręcić falbaniaste piruety wokół wody. Część przysiadała w drugim końcu, a w tym samym momencie zrywały się kolejne zastępy przerażonych kaczek. Trochę jak na zaskoczonym nalotem lotnisku w czasie wojny. Tym razem nie był to nalot myśliwców. To był jeden, największy z dostępnych bombowców w okolicy. Uderzał schodząc nisko nad wodę i nie trafiając w szybkie cele zwracał mocarnie i wzbijał się ku niebu. Nabierał prędkości przelotowej, z której znów cisnął w mózgu wolantem mocno w dół i próbował szczęścia. Po pierwszym zaskoczeniu, drużyny kaczek i gęsi już nie panikowały, tylko dokładnie śledziły lot olbrzyma, po czym tuż przed atakiem odlatywały w poprzek kursu nacierającego. Za szóstym razem bielik dał sobie spokój z celowaniem tłum. W kaczym i gęsim świecie istnieją jak widać sposoby na uniknięcie bomby. Jednak bielik nabierze sił na pobliskiej topoli i znów uderzy. W końcu mu się uda.