W zasadzie nie powinienem nic pisać bo i tak z bliska nie dałoby się na głos przeczytać.  Krzykliwe w dużych stadach zimują właśnie na polach i w zasadzie nie ma minuty, aby któryś nie krzyczał. Jak jedna nieproszona grupka/rodzinka podejdzie nieopatrznie do drugiej, to krzyk zaczyna się zbiorowy. Syreny słychać wtedy w całej okolicy. Oczywiście to urok zimy, a  nawet jeszcze późnej jesieni. Wieczorem zlatują się z żerowisk na noclegowiska i wtedy krzyk jest jeszcze bardziej donośny, bo wtedy już wszystkie krzyczą. Ktoś kto nazwał te łabędzie, był bardzo precyzyjny. Choć to nie tyle krzyk co jakieś takie fanfary.

Obrazy