W mgielnych rozmyciach
Rozmywały się i wracały do rzeczywistości. Ginęły na wyciągnięcie ręki i pojawiały się nie wiadomo skąd. To samo stado, prawie w tej samej chwili było ciągle w innym światach, które oko obserwatora mogło rejestrować w sposób zupełnie płynny. Jakby ktoś dolewał mleka do wielkiego naczynia i zanurzał cenne przedmioty raz dalej, raz bliżej szyby. Kłębiąca się mgła, krzyk zdezorientowanego stada, które nagle zaczęło przedzierać się przez przydrożne topole, sprawiły, że spadł z nieba jakiś niewyobrażalny strach. Czy aby nie rozbiją się te ptaki na pobliskiej linii energetycznej. Jednak jakieś zmysły, których chyba do końca nie da się zrozumieć, całe wielkie stado uchroniły przed kolizją. Wielkie ptaki zachowujące się jak ryby w ławicy. Każdy naśladuje tego obok i cały twór porusza się na tyle synchronicznie, że nawet ciemność jasnej mgły nie utrudnia im mobilności. Z drugiej strony czarne sylwetki żurawi w białej kąpieli wyglądały jak surrealistyczne ptaki Maxa Ernsta. Senne wizje hipnotycznej ekstazy zeszłego stulecia. Trochę takie ptaki z duszą na uwięzi.