Ujście Baryczy w jesiennej zalewie!
Czekałem od lat na te dni. Nie ma nic piękniejszego, niż żyjąca rzeka. W ujściu Baryczy do Odry świat jesiennych metamorfoz został wzmocniony wodą. Wielką wodą. Paklony cytryną malują krajobraz. Wiązy wchodzą w bordo i żółć. Kalina krzyczy karminem i różem. Trzmieliny różem tulą pomarańcze. Dęby jeszcze zielone, ale już zaczynają szukać żółtego i brązów. Wierzby srebrzą się i ochrą w żółty strzelają. Jesion jeszcze poczeka z szaleństwem. Topole wolno żółknąć już pragną. Trzciny różnie, ale z zieleni wchodzą w cynamony. I jeszcze grusza czerwienią podkreśla swój urok. W widłach Odry i Baryczy nie może zabraknąć jabłoni, które właśnie teraz kwaśnymi, seledynowymi jabłuszkami ścielą nawodne serwety. I tylko wiatr czesze te wszystkie kolory, i tylko wiatr rozrzuca liście dojrzałe po wodzie, i tylko wiatr potrafi przenieść rzeczywistość w odległe baśniowe zaświaty. Ot majaczenie po ponad dwunastu godzinach w terenie. Dzielę się przeżyciem.