Sękacz na dębie
Z daleka wyglądał jak wielki podlaski sękacz. Taki na długim walcu pieczony. Żółty od żółtek i pachnący. Rozmarzyłem się, choć moje oczy wiedziały już, że to tylko złudzenie cukiernicze, które nie chce zapomnieć smaku Podlasia. Wielki, rozłożysty owocnik żółciaka siarkowego świecił do mnie z wielkiego dębu. Trafiłem na dość młody owocnik, który był jeszcze obleczony pomarańczowym aksamitem. Lubię tę mokrą jesień, pachnącą grzybami i ściółką. To znak, że jak w cieście drożdżowym wszystko pracuje, rozkłada nagromadzoną materię i uwalnia sporo składników odżywczych. Fabryka nazywana „Świat” pracuje na wysokich obrotach. Trochę zaburzana kurzem ludzi, ale radzi sobie i kręci się dalej.