Kapeluszowy tydzień mody
Naród widać głodny nie jest i nie zjadł ani jednej pani Kani. Dziś od rana kanie przewijały mi się przed oczami. Najpierw pięć kań rudych wędrujących razem gdzieś w świat, potem rozrzucone po lesie czubajki gwiaździste i czerwieniejące, aż w końcu na bocianich pastwiskach były czubajki kanie. Są ich setki, a raczej tysiące. Niektóre wyrosły w czarcich kręgach o średnicy blisko 100m. Inne trzymają razem w małych grupach. Między nimi sporo purchawek, a wszystko tonie w żółtych brodawnikach. Do tego ten delikatny zapach, sączący się z talerzyków na wysokich nóżkach. Poczułem się trochę jak w jakiejś scenografii do filmu SF. Dodam tylko, że między nimi biegały lerki, zawisła modliszka a łatczyn brodawnik poszukiwał kogoś do zjedzenia. Ot pokaz kapeluszowej mody na najbliższe dni.