Budzą się kruszczyki sine na wietrze
Jak śpiewał niegdyś Jacek Wójcicki „gdzie nikt nie chodzi, gdzie nic się nie rodzi, gdzie tylko…”, tak właśnie budzą się kruszczyki sine. Tam gdzie nikt nie chodzi, gdzie tylko wiatr zagląda. Pod okapem z ciemnych grabów, gdzie u ich stóp hula podmuch wiatru, wstają z kolan kruszczyki sine. Niczym konie jeźdźców apokalipsy czekają na rozkaz. Samotne, bez towarzystwa innych roślin, strzelają „kłosami” ku migoczącym promieniom z nieba i dźwigają swe ciężkie grona ku słońcu. Za kilka dni otworzą się na pocieszenie mrówek i moje. Dziś jeszcze mrówek nie było. Dziś był wiatr ciepły, szyjący między suchymi liśćmi swoje szeleszczące pieśni i dotykał on delikatnych fioletów zielonych jeszcze storczyków. Każdego roku mierzę się z sarnami, które przychodzą by zjeść soczyste pędy zanim jeszcze zakwitną. Kilka już zjadły… Inne kołysane wiatrem walczą o wydanie kwiatów. Wrócę jeszcze do tych orchidei z ciemnego lasu, wrócę by poczuć delikatny wiatr nad grabowymi liśćmi.
Czy to stanowisko spod Warzęgowa lub gdzieś na Wzgórzach Strupińskich? Byłem tam wiele lat temu i zadziwiła mnie ilość kruszczyków sinych.
Pogadajmy na priv, podawanie informacji o stanowiskach często kończy ich istnienie, warto o tym pamiętać