Noc…
W ciszy, na dębie coś delikatnie szura szóstą nogą. Spóźniona panna młoda, która wyszła z dębu później od innych. Nie niepokojona przez natarczywe samce przysiadła na starych konarach. Wyglądała zapewne swojego księcia, oczywiście ze swojej tylko bajki. Wokół zaczęła roznosić się noc. Skoszona łąka pachnie mocno kumaryną. Zapach niczym kąpiel w żubrówce. Trochę mgły ze skoszonej trawy i księżyc podążający gdzieś na zachód. Wspinający się po niebie, by za chwilę lecieć na łeb na szyję za wzgórza roztopione jeszcze w czerwonej zorzy wieczoru. Ciszę przerywa pierwszy w tym roku pasikonik zielony. Jedyna muzyka dla spóźnionej pani koziorogowej. Muzyka, kumaryna i ciemna noc. Taki dziś koniec mojego dnia.
Wspaniały opis. Piękny, księżycowy koniec dnia. Chciałabym kiedyś poczuć kumarynowy zapach. A może go kojarzę, tylko nie umiem rozpoznać. Pozdrowienia!