Gdzie ten jeż po nocach się obraca?
Po zachodzie słońca, w mojej wsi wychodzi taki jeden na przechadzkę. Zawsze idzie z północy na południe, co oznacza, że musi potem wracać z powrotem. Mieszkańcy już go trochę znają i dobrze wiedzą, że po dwudziestej pierwszej przejdzie przez granitową jezdnię i po przepycha się między sztachetami sąsiadki. Okoliczne psy, w tym moja Pyza, dostają bzika na punkcie kolczastego i szczekają na intruza. Ten niczym serduszko na szpilki, mięciutko idzie do przodu i nic nie robi sobie ze szczekających psów. Idzie jeść. Jest u siebie. Widać, ukrycie ma w dzielnicach północnych, ale żerowanie na południu. To dość uzasadnione, bo ostatnio każdego wieczoru z terenów łowieckich jeża słyszę śpiewające turkucie podjadki. Owadożerny jeż tylko czeka, aż mu się taki tłuścioch przytrafi. W zasadzie nie czeka, tylko aktywnie poszukuje pierścienic i innych smakołyków. Kiedy robiłem mu zdjęcie, w szarzejącym już wieczorze, trochę na mnie pofuczał, trochę pomruczał i zniknął potem w labiryncie nieskoszonych traw. Ciekawe, gdzie ten jeż dziś wyląduje. Na północy, czy na południu.
Wygląda jakby zmierzał na przystanek autobusowy, może do Głębowic go ciągnie.
O, ja też mam Tylko mój mieszka u mnie pod schodami i wychodzi jak jest ciemnawo, ale wszystkie jeże są tak samo urocze, te noski i te nóżki jak tuptają są najśmieszniejsze, tylko brzydko pachną.