Pod spadochronem skrzydeł
Są takie miejsca, takie chwile, które wywołują w obserwatorze poruszenie, wręcz wzruszenia. Byłem tam. Jeden z bocianów, po porannym żerowaniu w gęstej rosie wrócił do partnera na gnieździe. Utopiony w wilgoci poranka, układał się do wschodzącego słońca, próbował się suszyć. Drugi bocian, bardzo spokojnie wysiadywał jeszcze jaja. Był absolutnie skupiony na tym niezwykłym zadaniu. W pewnym momencie, suszący się bocian rozpostarł swój spadochron ze skrzydeł i zaczął się symboliczny taniec w słońcu. Misterium. Dla boćków to zapewne tylko suszenie, dla obserwatora chwila magiczna, w której światło maluje końcówki skrzydeł, a kolejne piórka łapią promienie porannego wschodu. Chwila na zatrzymanie się, na przeżycie czegoś wręcz romantycznego, czego na co dzień się nie doświadcza. Pod spadochronem dzieją się rzeczy niezwykłe, piękne i warte kolejnych obserwacji. Poczuć się przez chwilę w bocianiej baśni – bezcenne.
Trzeba było łapać i do inkubatora.
Romantyk z Pana jest.:-)
A w podwórkowym gnieździe ile główek sterczy?
jaja wyrzucone po walce – nic