Ślimak w drodze na placówkę!
Od razu mówię, że nie jesteśmy na lekcji i o „Placówce” Prusa w odcinkach opowiadać nie będę. Zatem nie Józef Ślimak z żoną, ale słowo „powoli” dziś mnie zajmuje. To zdaje się coś czego potrzebuję. Zwolnić. Zastanowić się. Policzyć czas, zmierzyć i odnaleźć swoje tempo. Świat miał zwolnić po wirusie, a świat rozpędza się właśnie do szaleńczego biegu po nowe. I gdy już wszyscy pobiegną w stronę bliżej nieokreśloną, to ja dziś zrozumiałem, że jak zwykle pójdę w odwrotną swoją. Patrzyłem na ślimaka – wstężyka ogrodowego w wersji „yellow” – i widziałem jak wbrew logice, zamiast iść po poziomej gałęzi górą, szedł sobie dołem i nie zwracał kompletnie uwagi na panującą na ziemi grawitację. Sunął do przodu, z kaskiem wiszącym daleko pod nim. Bałem się, że spadnie. Jednak wybrał swoją drogę i miał rację. Szybko powoli dotarł w gąszcz porannych traw, gdzie był bezpieczny po nocnym tree climbingu. Po drodze widziałem piękny, żółty witraż, przez który ranne słońce prześwietlało ślimaka. Widać jak w muszli robiło się kompletnie pusto, a na gałęzi było coraz więcej ślimaka.
Też czasami obserwuję ślimaki jak suną po murze w górę nie wiem po co, ale najbardziej lubię obserwować kosa. Nie wiedziałam, że te ptaki tak lubią codzienne kąpiele.
ślimaki na ścianach żerują na glonach