Delikatnie a może wręcz szeptem
Trudno teraz krzyczeć o przyrodzie, trudno nawet głośniej mówić. Spoglądałem na łan zawilców gajowych, na ich delikatne płatki, wnętrza oszronione pyłkiem i czułem, że to dobry czas by mówić ciszej. By widzieć aksamit białych płatków, by poczuć ukryty zapach, cieszyć się zielenią świeżych liści. Przyroda sama w sobie krzyczy wiosną, wybucha delikatnością i pnie się do słońca. Wszyscy chcą zdążyć. Zawsze wokół mnóstwo ludzi, zawsze ktoś się kręci, zawsze coś jedzie, coś jest głośne. Cisza nastąpiła. Teraz jakby tej przyrody więcej, jakby ubiegała się o swoje miejsce na ziemi. Dziś, w ten szary dzień, przy szarej rzeczywistości informacji, takie delikatne zawilce wydają się być czymś niezwykłym. Urastają do kwiatów Tuwima, bielą się Pawlikowską Jasnorzewską i kładą się najniżej jak się da. Gdzieś u podnóża wielkich drzew, tak bliskich Pendereckiemu, który twierdził, że te wielkie organizmy są zakorzenione w ziemi i w niebie. Zawilce zawile ścielą się wzdłuż strumyków, które wiją się przez grądy i łęgowe rynny, porastają zbocza i rozpychają się miedzy dębami i grabami. Czasem towarzyszą im grubodzioby, czasem jakaś twardnica bulwiasta. Czasem towarzyszy im refleksja nad ulotnością doczesnego świata, który warto celebrować i ciągle poznawać. By zdążyć dla siebie samego z odkrywanie delikatności przyrody, która mówi więcej niż wszystkie programy informacyjne.