Miłość w czasach zarazy?
Na zewnątrz szaleje koronowany, a świat przyrody dzieje się nadal. Nie wiem, czy piszący o miłości Gabriel García Márquez, przewidział i taką nadwodną, ale kiedy wszystkie media wokół mówią wyłącznie o zarazie, ropuchy, które nie mają telewizorów przystąpiły jak co roku do godów. Miłość kwitnie, choć proporcje płci dziś były wyraźnie zaburzone. Pięć samców, jedna samica, to nie najprostsza sytuacja. Ten, który złapał w ampleksusowym uścisku swoją wybrankę szybko jej nie wypuści. Za to kawalerowie wylegli na drogi i oczekują, że i im się trafi jakaś wielka pani, z którą spędzą zimne chwile w zimnej wodzie. Takie samce oczekujące na miłość na drodze, narażają swoje i tak kruche życie na śmierć pod kołami samochodów. Droga jednak, daje im przestrzeń, na której mogą dość szybko dostrzec partnerkę. Czasem biegną do innej ropuchy, która okazuje się samcem i wtedy dochodzi do rozczarowania. Trzeba czekać w narażeniu nadal.
Miałem dziś takie refleksje przy panującej zarazie, przyroda sobie poradzi, a świat toczył się przez setki pomorów i trwał. Jak widać bez nas świat się nie zawali. My bez tego świata, żyć nie będziemy potrafili. Warto o tym pamiętać podczas zbiorowej kwarantanny i myśleć o ochronie przyrody.