Wiało i wiać ma za chwilę
Wczoraj znikająca czernica, dziś głowienki na fali. Wiało w dniach ostatnich i szum zrobił się spory. Patrzyłem jak kaczki rzucane na fali, odprawiały swoje poranne nieszpory. To, że jakoś trzymały się fali, było jakimś nieludzkim wyczynem. Ciągle w uszach brzmiały mi strofy wiersza Arthura Rimbauda „Statek pijany”. Malutki fragmencik w tłumaczeniu Macieja Chrapkiewicza pozwalam sobie zacytować:
„W błogosławieństwie burz na morzu się ocknąłem
Dziesięć nocy jak korek tańczyłem na fali
Którą zowią odwiecznym ludzkich ofiar kołem,
I nie dbałem, czy głupia latarnia się pali!”
Głowienki jak korki skakały na fali, ale nie wyglądały na jakieś przerażone. To raczej ja byłem przerażony tym, co działo się na Jeziorze Jaśkowickim na Pojezierzu Legnickim, bo takie pojezierze jest na Dolnym Śląsku. Gdzieś w oddali z tych sztormowych fal jak na małe jeziorko przystało wystawały trzęsące się szyje zakończone głową jak małe żagielki – szyje kormoranów. Trochę łysek u brzegu, krzyżówki na pomoście i wiatr. Wielki, niestrudzony podmuch nie robił wrażenia na ptakach. Widok był niesamowity. Są głowienki, nie ma, są, nie ma, są, nie ma, są, są, są, nie ma….