Czy Pina Bausch swoją choreografię czerpała także od żurawi?
Tego oczywiście nie wiem. Patrzyłem na kilka ptaków na polu i od pierwszych kroków przypomniał mi się film, ale też przedstawienia Piny Bausch. Film oczywiście „Pina” w reżyserii Wima Wendersa. Każdy krok żurawi pasował do muzyki wykorzystywanej przez Pinę do swoich przedstawień. Radość i smutek, duma i dostojność. Wszystko w kilku prostych krokach, które żurawie wykonują podczas toków. W pięknym południowym słońcu zaczęło się stroszenie piór. Czasem taki żuraw wyglądał jak pęk włosów Olgi Tokarczuk. Niesamowite sceny, niezwykły taniec. Czas toków, czas gniazd, czas niewidocznego przedwiośnia w lutym trwa. Oczywiście teatr muzyczno-taneczny. Bliżej tym przedstawieniom jednak do wysokiej klasy opery, niż do amerykańskich musicali. Bywają czasem i operetkowe sceny, kiedy pojawi się jakiś intruz. Jednak para zachowuje się z gracją i elegancją. Wdzięk! Teraz już każdy poranek okraszony będzie tym niezwykłym wydarzeniem. A potem będą młode i będzie cicho. Dodam tylko, że w żurawiach sporo jest tancerzy Piny Bausch, która jak mało kto czuła taniec. No może moja ukochana Carolyn Carlson czuła go bardziej, może subtelniej.
Z pewnością zestawienie barw, układ plam na tkaninie, kreacje i układy choreograficzne z pewnością też. Przyroda tak zaskakuje różnorodnością, że człowiek bez podglądania sam by na to nie wpadł. Z pewnością czerpie inspiracje ze świata przyrody. Jestem na 100% przekonana. A jak kapitalnie wygląda taniec godowy u perkoza dwuczubego. Klangor żurawi to muzyka nie do podrobienia, sama w sobie niepowtarzalna. Gdzieś tu była….