Jeszcze noc, jeszcze zdążą od złych oczu uciec
Za wzgórzem pierwsze czerwienie wstającego słońca malowały niebo. Do wschodu jeszcze sporo czasu. Po ciemnej stronie zbocza, ciemne sylwetki pędzących do lasu byków rozcinały zaorane pole. Prawie nie odróżniały się od tła. Jeszcze za ciemno by widzieć, ale za jasno by nie patrzeć. Napięte mięśnie, rozwiana sierść i pryskające na boki grudki ziemi. Zdążą dobiec do lasu zanim wstanie słońce. Ciemność i prędkość, siła herosów i nadzieja za plecami rysowana różowiejącym świtem. Dlaczego uciekały? Może wilk, a może człowiek jak wilk pojawił się gdzieś w oddali. Biegły bardzo szybko, jakby za nimi pędził jakiś pierwszy wiosenny piorun w styczniu. Nie mogłem oderwać od nich oczu, od ich wymalowanych świtem sylwetek greckich postaci na amforach. Wszystkie fit, wszystkie równo. Chwila zatrzymania, chwila zastanowienia i znów galop. Wszystko w cieniu polodowcowego pagórka. Jelenie były jeszcze w swojej nocy, ja już stałem w swoim dniu. Kiedy dotarły do łanów nawłoci, zwolniły i jakby nic się nie stało spokojnie weszły w drągowiny brzóz. Wszystko trwało chwilę. Piękną chwilę. Pomalowane impresjonizmem, Monetem pociągnięte olejnym, pędzlem rozmytym w akwareli świtu.
Taka kreska to raczej u Van Gogha występuje.
Monet namalował impresję “Wschód słońca” i nie tylko,a pan jest autorem pięknych fotografii impresje “Jelenie w biegu”.I jedno i drugie piękne!Opis,którego nie powstydziłby się żaden pisarz.To jest to,piękno obrazu połączone z pięknem opisu.Chwilo trwaj!
dziękuję
To proszę się cofnąć o parę lat i poczytać wcześniejsze wpisy. Można się czasami wzruszyć, ale są też i takie, które rozbawią.