Miłość rodzicielska?
Mija pierwsza dekada stycznia. Wiele par żurawi już w rewirach. Jednak nie wszystkie są same. Niektóre wróciły z młodymi. Zimują razem, żerują razem, razem zapewne nocują. Dobrze mieć u boku doświadczone osobniki. Widzą zagrożenia, wiedzą gdzie jest pokarm i kiedyś będą mogły (być może) przekazać rewir, w którym wiosną będzie woda. Ten ostatni element w najbliższych latach może być kluczowy dla żurawi. Przeglądałem ostatnio wiele miejsc gniazdowych, ale nie wszędzie jest woda. Zatem trzymanie się rodziców i poczekanie na swoją kolej, w przypadku długowiecznych ptaków może być dobrą strategią na suche czasy. Przy okazji warto zwrócić uwagę na opiekę rodzicielską i nakład energii. Od wyklucia, jak widać do dziś pisklęta, teraz już młodzież pozostają pod opieką rodziców. Pokarm, bezpieczeństwo w ogóle i jest efekt. Mszyce wybrały inną strategię – mnożenie się na potęgę, może być bez samca (partenogeneza) i nie przejmuję się dziećmi. Jak będzie sok z roślin, to dadzą sobie radę. Strategia dobra, gdy pokarmu nadmiar. Gdy pokarmu jest mniej, to i mszyce nie wariują. Jak widać żurawie postawiły na jakość, nie na ilość. To może być dobra strategia na zmienne czasy. Ciekaw jestem, czy może młode żurawie zostaną przy rodzicach na czas lęgów. Jest mała szansa, że mogłyby pomóc w wodzeniu młodych. Kolejne oczy do wypatrzenia drapieżnika. Zresztą są gatunki gdzie „extra helpers” są jak najbardziej pożądane i biorą znaczny udział w utrzymaniu rewiru i wychowaniu młodych. Zobaczymy. Tu miłość rodzicielska widoczna raczej jako opieka. Miłość taka ludzka jakaś, czy zwierzęca?