Noc grudniowa
Szum płynącej Odry mieszał się z silnym południowym wiatrem. Cała rzeka mimo chłodów żyła pełnią ptasich sylwetek. Na wodzie majaczyły czarne jak początek nocy kormorany, które raz za razem nurkowały w poszukiwaniu ryb. Trzy bieliki ostatni raz dzisiejszego dnia rozprostowały skrzydła szybując nad skarpą pradoliny, a setki kaczek w łozowisku udawały, że są niewidoczne i tylko słychać było ich donośne kwakanie. Odrzańska” przednoc”. W ciemnej coraz bardziej wodzie widać jeszcze było sunące pod prąd nurogęsi. Jakiś myszołów zakręcił się nad starorzeczem i zniknął pośród starych dębów na krawędzi doliny. Na brzegu zostały same duchy. Skupione w sobie czaple białe odprawiały w bezruchu jakieś swoje modły. Noc zastała je po skoki w wodzie. Przez blisko godzinę, żadna nawet nie drgnęła. Ja tylko zmarzłem i uciekłem do ciepłego domu. Grudniowa, wcześniejsza niż zwykle noc.