Listopadowe kanie
Jaki jest listopad tego roku, każdy widzi! Dziś chmury siedziały tak nisko, że można je było chwytać siatką na motyle. Miałem tylko chwilę dla terenu. Było tak ciemno i szaro, że straciłem nadzieję na jakieś interesujące spotkanie. Jednak pod lasem zaświeciły mi jak UFO talerze kań. O tej porze roku, to jednak trochę zadziwiające. Ciepło, brak mrozów i sporo wilgoci, to dla grzybów bardzo dobre rozwiązanie. Było ich kilkanaście. Wszystkie w bardzo dobrym stanie. Niektóre pod ciężarem zgromadzonej wody kłaniały się okolicznym drzewom. Poprzyglądałem im się z bliska, ale jakieś krzyki z łęgu sparaliżowały mi aparat i pobiegłem w stronę dawnego koryta Łachy. Cóż się tam działo? A kanie? Zostawiłem je pod lasem, być może na Święta będą w tym roku świeże grzyby…