Wczesny listopadowy poranek
Szron polizał już wszystkie pola. Pojedyncze iskierki lodu zapaliły indywidualnie każdy listek z osobna. Słońce wyświetla swoje promienie w załomach wodnych kryształów. Nieco nad tym prawie zimowym światem rozciąga się welon mgieł, który płynie pod wpływem mas ciepłego powietrza odrywającego się od chłodnej ziemi. Operacje słoneczne chcą stopić lód, zanim opadnie mgła. Trochę takie gotowanie pod przykryciem. Między kryształową ziemią a mgielnym niebem poruszają się wycięte z czarnego kartonu zwierzęta, żywcem ściągnięte z wszelkich koników bujanych. Zastygłe na biegunach codzienności, jak w czyśćcu tkwią w ułudzie poranka. Wszystko trwa kilka minut. Ktoś zatrzymał świat. Na chwilę! Między nocą a dniem. Między ruchem a bezwładem. Między piekłem a niebem. Między jesienią i zimą. On ma na imię Listopad. Pan szarych obrazów, chłodów jeszcze nieoswojonych, dni krótkich-ale nie najkrótszych. Ten, który szybko gasi światło. Pan Listopad.
Super zdjęcie. Wygląda jak wycięta postać lub jak odciśnięty ślad. Ma Pan oko i refleks !