Dyżurny śpiewak
Dawno po sezonie lęgowym, a on śpiewa w tarninie. Tak, tak to taki ptak, na którego można liczyć w zasadzie przez cały rok. Potrzeszcz, jak nie zaśpiewa to zatrzeszczy, ale wrażenie zrobi. Zawsze sobie myślę, że skoro nie ma już słowików, wilg czy dziwonii, to taki potrzeszcz może sobie poszpanować. Wokół cisza, czasem jesienny wiatr, czasem deszcz i wtedy wchodzi on, cały trzeszczący. Jesienią i zimą nie ma konkurencji. Ktoś powie: a trznadel? Owszem ten mu czasem wtóruje, ale teraz siedzi jeszcze dość cicho. A potrzeszcz? Może nie jest wirtuozem swojego dzioba, ale nieustanne ćwiczenia i próby pozwalają by go zauważyć. Dodam tylko, że w tarninie było ich „czterech”. Co jakiś czas jeden z nich (nie wiem czy każdy z osobna, bo mogły być też samice) wyskakiwał na czubek czyżni i nieśmiało zatrzeszczał.
A żurawie to co, też jesienią można usłyszeć ich śpiew, w sumie we Wrocławiu to głównie jesienią Chyba że to nie podchodzi pod śpiew
I dobrze, że jest i śpiewa. O tej porze roku wywołuje u mnie niebywałą radość. Mam młode sierpówki, ale one są ozdobą. Siedzą na drutach lub na orzechu, a mieszkają na świerku. Potrzeszcz o tej porze roku jest bardzo zauważalny tzn.jego śpiew. Natomiast kosy buszują w liściach. Ma się wrażenie , że zaraz wyjdzie nie wiadomo jaki zwierz, a tu kos tak szaleje.
Mieszkam w Wałbrzychu, gdzie ptaków jest naptawdę dużo – słychać ich śpiew niemal cały rok.
Pozdrawiam w oczekiwaniu na materiał z odłowu karpia.