Oderwany od rodziny
Od kilku dni, na przeoranym ściernisku po kukurydzy kręci się mały dzik. Z dużym spokojem podszedłem nieco do niego, by ocenić jego stan zdrowotny. Sam je, dobrze trzyma się na nogach, ale zaropiałe oczy nie wróżą niczego dobrego. Ciągle reaguje ucieczką. Kilka dni wcześniej, w nocy widziałem tam rodzinę dzików, ale warchlaki były dwukrotnie większe. Być może męczy go jakaś choroba i nie nadąża za stadem. Apetyt mu jednak dopisuje, trzyma dystans i miejmy nadzieję, że da sobie radę w dzikiej przyrodzie. Jest taki odruch, by go złapać i zawieźć do azylu, ale to już ingerencja w przyrodnicze układy. Dzik nie uczestniczył w kolizji, nie wyrządził mu człowiek krzywdy (przynajmniej do dziś). Zobaczymy, co będzie się działo w kolejnych dniach. Dziś zajadał się kukurydzą, której nie zebrał kombajn. Jak to dzik!
Pewnie chętny się znalazł. Szkoda. Może lepiej nie podawać do publicznej wiadomości takich informacji. Ludzie są różni.
I jak ten malutki dzik sobie radzi, jest ?
nie widzę go od ostatniego razu
Pan nie pamięta bo był malutki ale za moich czasów śpiewało się piosenkę Jana Kaczmarka z Kabaretu Elita ,, Do serca przytul psa, weź na kolana kota…” Kto nie zna niech posłucha , może ruszy sumienie niektórych.
znam i słyszałem to jak byłem malutki
Co to jest pomaganie, a co szkodzenie przez wiadomy gatunek? I tutaj będą różnice zdań, nawet ministra środ. Czy u Pana jest ciepło, bo u mnie ziąb. Idę spać.
Wiem, ma Pan rację, ale chciałoby się dla nich jak najlepiej, by żyły sobie zdrowe w swoim środowisku i dlatego.
Żyły jako gatunki przez tysiące lat, to teraz wymierają a pomaga im w tym jeden gatunek. Czasem może lepiej nie pomagać?
A może nie chodzi tylko o przywiązanie się zwierząt do ludzi, a może to MY przyzwyczajamy się do nich zbyt mocno? I tęsknimy, myślimy jak sobie dają radę, wyglądamy na nie, a nuż je spotkamy gdzieś tam…Może też tego się obawiamy?
może też, ale zwierzęta przyzwyczajone do ludzi są narażone potem na same trudności. Brak reakcji ucieczki…
Wypuścić go na wolność, nie przyzwyczajać, nie oswajać. A skąd Pan wie, może krótko trwałoby leczenie. Sam Pan zamieścił kiedyś zdjęcie swojego syna jak złapał dzika w domu? Już Pan zapomniał? Po co Pan prowokuje takie tematy, jak i tak z góry Pan wie, że nic z tego.
Piszę o tym co spotykam w dzikiej przyrodzie. Mój syn złapał dzika, który wcześniej był w rękach ludzi. Piszę czasem o swoich dylematach. Poza tym jest jeszcze w Polsce prawo i nie można tak sobie dzików łapać by im leczyć oczy…
,,… ale zaropiałe oczy nie wróżą niczego dobrego.”
Jest taki odruch, by go złapać i zawieźć do azylu,…” Po co Pan nam to napisał?
Teraz odkręca Pan kota ogonem.
odruch jest, to prawda – ale ingerencja w dziką przyrodę nie koniecznie ma sens. istnieje wiele naturalnych czynników, które ograniczają liczebność populacji. I człowiek nie powinien ingerować. Po zabraniu dzika do domu i po dokonaniu leczenia (kilka tygodni) dzik przyzwyczai się do ludzi. Co potem? Odruch jest, to fakt – co potem?
Do azylu, by wyzdrowiał to jest pomoc, przecież Pan doskonale wie o co chodzi.
No dobrze, ale on był sprawny i uciekł? Czy łapała kiedyś Pani dzika gołymi rękami? ja tak…
To jest bardzo trudne, trzymać się z boku, jeśli się widzi, że można by było pomóc…
pytanie czy zabrać go do ludzi to jest pomoc??? czy wielka krzywda potem?
Odruch prawidłowy. Jak go Pan nie zawiezie do azylu, to po nim. Chętnych z pewnością nie brakuje. Nos jak przyssawka.
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.