Jesienny deszczu płacz
Słońce nie pokazało swojego wschodu. Czerwone smugi zamalowały kawałek wschodniego nieba i rozpięły swoje kolorowe taśmy na starej, jabłoniowej alei. Nie było mi dobrze wśród łanów mokrej, brudnej kukurydzy. Zrobiłem na niebie kilka pętli „latadlem” i wróciłem do Puszczy Noteckiej. Usiadłem nad jeziorem i w wielkiej ciszy wysłuchałem koncertu kormoranów. Wiedziałem już, że światło do mnie w tym dniu nie przyjdzie. To trochę tak, jakby w lipcu czekać na śnieg, choć to czasem bardziej możliwe niż jesienne słońce. Po brodach zaczęły płynąć małe, drobne łzy, może od deszczu, który z każdą chwilą napełniał swoją przezroczystością czyste dotąd powietrze. Szukałem dla siebie miejsca. Wiedziałem, że światło się już nie spełni. Zatrzymałem się jeszcze nad stawem, gdzie staranie spuszczano wodę do pieniącej się jamy przed strugą. Cisza zamieniała się w głośny szum, który spienił powierzchnię nowej wody. Stara woda za szandorem ciągle była gładka. Zza deszczu spoglądała na mnie mała wyspa – jesienna. Optymistyczna, kolorowa, po zmianach. Cóż, że zieleń odeszła, skoro nowe wydaje się piękniejsze. W uszach grał Henryk Mikołaj Górecki i jego Symfonia Pieśni Żałosnych. Połączenie łez deszczu i tej Symfonii nie jest raczej dla osób w trudnych chwilach, ale piękna obrazu i muzyki nie da się już odczarować. Jedno z drugim pasuje do siebie idealnie. Moja wyspa, choć odległa i nieosiągalna mokła w drobnym deszczu i podpierała się ziarenkami piasku na plaży. Patrzyłem na nią kilka razy latem, ale ginęła w zieleni tła. Zlewała się. Wczoraj, bo wszystko to działo się wczoraj jesień dała tej wyspie drugą szansę, a deszczowe łzy nadzieję na wiosnę. Wiem, że dla Was ten wpis może nie mieć najmniejszego sensu, ale ja zachwyciłem się tym skrawkiem pięknej przyrody, która z czarnych namułów rodziła się w jesiennym deszczu. Jakby za kolejnym ziarenkiem piasku była jakaś tajemnica, jakiś prezent.
5 Comments
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.
Przy takim subtelnym, nostalgicznym opisie lepiej nie dawać do sprawdzenia tabliczki mnożenia, bo sprowadza na ziemię:)
A fotografia piękna.
Piękny wpis, choć pozostawia uczucie jakiejś straty, ulotności chwil…Pana nieobecność na blogu wzbudziła pewien niepokój. Dobrze mieć Pana z powrotem:)
To miał Pan blisko do kopalni ,,Złoty Stok”. Byłam dwa razy, bardzo fajne miejsce i pojechałabym i trzeci. Dużo Pan podróżuje, daje radę, podziwiam.
I jest Pan w terenie gdzie jest mnóstwo grzybów według opinii mykologów. Właściwie to powinien Pan te grzyby na sznurkach rozdawać jako nagroda w konkursach. A ja nie mam ani jednego.
A u mnie dzisiaj pięknie świeciło słońce przez moment, ale był to wyczekiwany moment bardzo wybłagany i cisza w lesie też przez moment i to mnie ucieszyło najbardziej, że jeszcze można ją złapać i trwać w niej wystawiając twarz do promieni słonecznych. Lekarstwo dla uszu. Cieszyć oczy jeszcze zielenią przystrojoną gdzieniegdzie płomienną czerwienią. Cisza w lesie, błogostan unikalny.
byłem wczoraj…
dziś byłem w Nowej Rudzie za Wałbrzychem…
grzybów było dużo