Rzekotki
Gdy w wiosenny wieczór słońce schyla się ku zachodnim rubieżom ciemniejących wzgórz, na bagnach rozpoczyna się koncert. Koncert rzekotek.
Arena
Zimna woda. Suche, zeszłoroczne badyle i świeża zieleniejąca trawa wokół oczek wodnych. W tle ols z kępiastymi olszami. Trochę turzyc, trzciny i rozchodzące się koncentrycznie fale powstałe z dotyku nóg kroczących wokół gniazda żurawi. Wszystko poprzecinane rowami, do których dochodzą prostolinijne miedze. I aktorzy: na suchych badylach i w wodzie, zwłaszcza w wodzie. Tuż na granicy wody i powietrza.
Aktorzy
Najbardziej zielone “żaby”, choć to nie systematyczna ich nazwa. Z czarno-brązowym paskiem przy głowie ciągnącym się delikatnie na szyję i boki ciała. Spód białawy, trochę jakby z gęsiej skórki zbudowany. I ten pysk. Gdy śpiewa ma rozdęty podbródek, jakby głowę położyć na wielki nadmuchany, przezroczysty balon.
Utwór
Rek, rek ………………… rek…………………….rek, rek. I cisza. Jeszcze jasno. Ktoś się wyrwał pierwszy. A może ćwiczy przed wieczornym koncertem. Rek, Re, Re, rek ktoś podał wysokie C. rek, rek, rek, rek odpowiadają pojedyncze głosy z nadbrzeżnych zarośli. Nastrojone. Rek, rek, rek. Rek, rek. Przerwy stają się coraz krótsze. Rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek…………………………………………………….rek, rek, rek. Rozkręca się, narasta i wtedy z każdego zakątka bajorka słychać : rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek i tak już cały wieczór. Spłoszony jeleń przebiega przez wodę i nagle cisza. Stop. Przerwa w koncercie. Nieprzewidziana. I znów rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek, rek. Godzina dwudziesta druga, dwudziesta trzecia, dwudziesta czwarta i utwór blednie. Chłód nocy gasi wolno poszczególne głosy. Około drugiej już tylko ostatnie, te z największym testosteronem samce cichym staccato kończą nocny koncert. Gdy jedni rek rek inni bzyk bzyk, ot i cały piękny koncert
Widownia
Wielkie odstające uszu, które od ponad 30 lat zachwycają się rek, rek. Stoją te uszy i ze zdziwieniem infantylnym cieszą każdym kolejnym rek rek.