Do ululania jeden krok… – lulek czarny
Przyglądałem się jak dziesiątki osób szły koło tej roślin. Ktoś zachwycał się pięknem kwiatów, ktoś przeszedł obok bez zainteresowania. Zresztą jak koło setek innych roślin. Jakieś dziecko zerwało kwiatek, ale wyrzuciło, bo śmierdzi i lepka rączka została. O co chodzi? Oczywiście o lulek czarny. Czarny jak najlepszy horror. Ta roślina przybyła do nas z okolic Turcji i Iranu. Jest już prawie na całym świecie, a jej sukces polega na produkowania ogromnych ilości drobnych nasion. Zresztą te nasiona są bardzo podobne do nasion maku. I tu zaczyna się przygoda, czarna przygoda! Cała roślina jest bardzo trująca, a nasiona pomieszane z makiem mogą stanowić dla nas, dla zwierząt duże zagrożenie. Lulek, po to by go nie jedzono odpowiednio pachnie/śmierdzi (proszę sobie wybrać) i ma lepkie liście. To ma zniechęcić zjadaczy roślin do spożywania lulka. Jednak to, co może zabić, może też leczyć. Lulek czarny zawiera skopolaminę. Lek, który może się przydać podczas choroby morskiej. Zresztą sam z niego korzystałem, przyklejając za uchem plaster ze skopolaminą (dostępny na zachodzie Europy), kiedy mierzyliśmy się z falami na Morzu Scotia czy w Cieśnienie Bransfielda. Jak widać rośliny trujące są bardzo ważne, ale w rękach mądrych farmaceutów. W rękach dzieci mogą być szkodliwe. Warto się rozejrzeć po placu zabaw, czy się jakiś lulek nie zapodział.
Estetycznie kwiaty lulka są piękne. Jakieś takie egzotyczne, dość duże i urzekające. Zebrane w grona wyglądają jeszcze bardziej malowniczo. Patrzę, wącham, oglądam, nie jem, ale też nie zrywam i nie niszczę. Mój plac zabaw zniesie każdą roślinę.