Łączeń baldaszkowaty na złoty dzień lata
Za oknem mija złoty miesiąc, a w nocy miesiąc srebrno-złoty biegnie za Jowiszem. Coś mija, może to lato nie może już patrzeć na zaorane pola, na szarą ziemię, którą odkrywają wielkie traktory przed zimą. Ciepłe podmuchy wiatru, na szczęście ciągle omywają twarze osób, które odważyły się wyjść na spacer. Od Pól Mokotowskich po Dolinę Łachy świat jeszcze ciągle letni, przyjemny, malowany białymi cumulusami na niebieskim niebie. Nawołująca sierpówka, siedzi tuż za moim oknem i załatwia sprawy związane z rozmnażaniem. Optymistycznie próbuje zdążyć przed chłodami, które nie wiadomo czy przyjdą. Za to na wysychającej rzece swój czas odkrył łączeń baldaszkowaty. Patrzysz na setki bladoróżowych kwiatów, tak bardzo do siebie podobnych i nagle widzisz wśród nich, jeden, który jest tak intensywnie kolorowy, że czujesz potrzebę wejścia w muł życia by na niego spojrzeć. Te kwiaty zebrane w piękny baldach, kręcą się na rurze własnej łodygi. Jakby chciały powiedzieć, że są ze sobą szczęśliwe. Że kwitną! Że to jest ich piękny czas. Że to jest ich pełnia złotego lata. I tylko wystarczy usiąść na skarpie rzeki i patrzeć jak wśród tysięcy bladych, zwykłych kwiatów, jeden jest inny. Taki, który na zawsze pozostanie w pamięci. Łączeń baldaszkowy łączy bajkę z rzeczywistością. Gdzie ten kwiat?