Komu potrzebne są osty, ostrożenie, popłochy?
Chwasty! Jak to kłuje! Komu to potrzebne! Słyszę czasem wylewane żale na te rośliny. Nie lubimy jak coś kłuje, jak nie można tego ot tak urwać. „Osty” mają kolce. Jeśli się czegoś boimy, odruch często jest taki by to zniszczyć. Bycie kłującym, to strategia obrony przed zwierzętami zgryzającymi zieleninę. Oczywiście przejść przez zagon ostrożeni polnych to nie lada wyczyn, a już położyć się na sianie z wysuszonymi ostrożeniami można uznać za bohaterstwo. Kępę kłujących roślin zawsze można obejść, a na sianie w wersji „bezbalotowej” trudno się teraz położyć bo go prawie nie ma, a same niedostępne rośliny mają swoich zwolenników. To oczywiście szczygły, które w roślinach astrowatych (kiedyś złożonych) gustują szczególnie. Im nie przeszkadzają kolce, one są mistrzami przysiadania na kłujących koszyczkach i z lekkością młócą schowane w kwiatowych wytłoczkach niełupki. Fakir mógłby im pozazdrościć dokonywanych wyczynów. Nie zawsze wyjadają nasiona z ostrożeni naszpikowanych kolcami. Korzystają też z mniszków lekarskich czy chabrów nadreńskich. Zimą widać je często na „dziadach” łopianu. Jeśli to możliwe, zostawiajcie kępy kłujących roślin. Do przyszłego roku będą służyły szczygłom za szczególne jadłodajnie.